Kolejna wycieczka z bratem :) tym razem mieliśmy wybrać się do miejscowości Cisie. Jednakże na dworcu wschodnim pociągi się rozkraczyły, wróciliśmy po samochód i pojechaliśmy do Józefowa. Tam czerwonym szlakiem do Wiązownej i z powrotem.
Parę gleb, rozwalony łokieć, ale mega uśmiech na twarzy. Po dzisiejszej jeździe coraz bardziej wierzę, że chyba dałabym radę na jakimś krótszym dystansie maratonu mtb :)

rekreacyjnie w sandałach na spd'ach z koleżanką nad staw w Zalesiu Górnym

nowy licznik pokazał przy zjeździe z Góry Kalwarii maksymalną prędkość 60,59 km/h :) przycisnęłam, droga zrobiła się wąska, a po bokach krajobraz leciał jak w gwiezdnych wojnach :D

Rekreacyjnie z pracy po odbiór nowego licznika, na drugi koniec Warszawy (z Targówka na Służew), później do Siekierkowskiego. Następnie z powrotem na Wilanów, przerwa na shake'a :) i powrót na Grochów.

Z grochowa standardowo Wałem Zawadowskim, podjazd w Górze Kalwarii, do Czerska.
Mostem kolejowym w Górze Kalwarii przejechaliśmy na drugą stronę Wisły i powrót do Warszawy przez Otwock, Karczew, Józefów, Falenice, Radość, Anin do Gocławia.
Obmycie roweru z błota na myjni i do domu :)

niedzielny podjazd pod górę kalwarię pokazał, jak daleko mi do dobrego rowerzysty :)
dziś postanowiłam pojechać z grochowa przez siekierkowski, sobieskiego, podjechać belwederską (nogi już paliły). Zjechać agricolą, wjechać myśliwiecką (dobiło mnie)! Następnie dojechać do mostu gdańskiego i prawą stroną wisły wrócić przy stadionie, przez saską kępę do domu.
muszę jeszcze sporo popracować.

z wiatrem :)
pierwsza dłuższa wycieczka w spd'ach, gdyby nie one wysiadłabym na wjeździe do góry kalwarii, a tak udało mi się pociągnąć :)

z grochowa, na siekierkowski, do gdańskiego, prawą stroną wisły do poniatowskiego i przez saską kępę do domu.